wtorek, 26 stycznia 2010

Koncertowo..




Zespół trochę z innej beczki, ale bardzo dobrze grający koncerty. Przedstawiam opis grudniowego koncertu STEEL VELVET, który odbył się w przemyskim klubie Grota.





" NIE DLA MAS ", nie zamyka się tylko i wyłącznie w klimatach bliżej znanym, dla tych, którzy bliżej znają szacownego redaktora. Trochę z innej beczki muzycznie, ale na prawdę interesująco. Nastała wielka susza na przemyskim podwórku koncertowym, owszem w tym roku było parę kapel mniej lub bardziej godnych uwagi dla szerokiego grona audytorium muzyki gitarowej, jednakże nie da się ukryć, że od paru dobrych miesięcy nie licząc jakiegoś marnego koncertu w pewnym klubie, nie działo się nic ciekawego. Dlatego gdy dowiedziałem się, że w " Grocie " organizowany jest koncert dwóch, wcześniej nie znanych mi kapel, to pomyślałem sobie, pójdę - przecież nie mam nic do stracenia. Pub czy tam bar " Grota " - jak kto woli, nie jest typowo " koncertowym " miejscem, no ale jak to mówi pewne porzekadło " ja się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma ". Nie będę ukrywał, że byłem dosyć sceptycznie nastawiony do owego koncertu, albowiem zespoły przedstawiające tego wieczory swoją sztukę nie należały gatunkowo do moich preferencji muzycznych.Tak więc popijając piwo, usiadłem wśród licznie zgromadzonych znajomych i wyczekiwałem na pierwszy koncert. Zespołem grającym jako pierwszy ( jak dla mnie po wysłuchaniu koncertu, niesłusznie ) był zespół o nazwie STEEL VELVET. I właśnie przy tym zespole chcę się zatrzymać..

Od pierwszych minut widać było, że zespół potrafi porwać ludzi do tańca, sam jak oszalały " tańczyłem " przy dźwiękach gitar i doskonałej perkusji Roberta Ziobro. Z każdą minutą, z każdym kolejnym kawałkiem coraz bardziej ludzie się rozkręcali, co najwidoczniej dało zespołowi jeszcze większego, przysłowiowego kopa. Na prawdę ja, jak i cała reszta ludzi bawiących się przy muzyce STEEL VELVET, nie chciała by ten koncert skończył się szybko, bo na prawdę zabawa była przednia. Niestety, tak już jest w przyrodzie, że wszystko co dobre musi mieć swój koniec. Osobiście, przestawił bym kolejność grania zespołów, albo po prostu wydłużyłbym występ chłopaków z SV o czas drugiego zespołu, bo drugi koncert kompletnie mi się nie podobał, ale to oczywiście tylko moje zdanie i nie każdy musi je podzielać. W czasie koncertu zespołu Silver Samurai, bo taką nazwę nosił drugi zespół postanowiłem chwileczkę porozmawiać z chłopakami ze STEEL VELVET. Na prawdę goście na poziomie, na dodatek doskonale znający swój fach. Paweł " Bolec " - wokalista zespołu a zarazem osoba odpowiadająca za gitarę basową już przy początku rozmowy podkreślił, że " chcieliśmy grać rock'n'roll'a " - i bądźmy szczerzy, zajebiście to im wychodzi. Cały zespół stwierdził, że słuchają wielu zespołów, ale inspiracją są takie jak : Skid Row, Motorhead, DIO czy Rainbow. Wydawać by się mogło, że zespół a raczej ludzie grający w nim spędzili wiele czasu przygotowując to co teraz prezentują, jednakże nic bardziej mylnego. STEEL VELVET został uformowany dopiero w 2008 roku, także dosyć krótko.Na moje pytanie o liczbę koncertów, stwierdzili wspólnie, że nie było ich za dużo, jednakże liczba około 40 jest na prawdę, imponująca jak na tak krótki okres grania. Chłopaki zgodnie również stwierdzili, że nie chcą grać do kotleta i jednogłośnie powiedzieli " chcemy podbić świat". Osobiście nie mam nic przeciwko, i życzę im jak najlepiej. Oczywiście, nie mogło zabraknąć pytania o gusta alkoholowe. Robert - perkusista, stwierdził, że nie ma nic lepszego niż denaturat, oczywiście filtrowany przez chleb, są gusta i guściki, jak to mówią :D. Na zakończenie polecam zapoznanie się z zespołem. Zapraszam na ich oficjalną stronę : www.steel-velvet.pl


A ja jeszcze od siebie na sam koniec chciałbym podziękować całemu zespołowi za udzielenie informacji, za znalezienie czasu na krótką rozmowę i mile spędzony czas w czasie koncertu, przy dźwiękach Waszej muzyki.Pozdrowienia dla Pawła, Dominika, Mariusza i Roberta - czyli dla całego STEEL VELVET !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz